Dzisiaj byłam z mame na rowerach, nad żabim stawem gdzie rozdzielałam kopulujące żabki, robiłam im zdjęcia i naduszałam żeby zaczęły piszczeć/krzyczeć jak te forsowane na 4chanie. xD Oczywiście nie tak żeby skrzywdzić bo żabofil tutaj hir. Chodziłam szlakiem czerwono-pomarańczowej chemikaliowej rzeczki, zwiedzałam moczary, a potem opuszczoną, dużą, chyba 5-pokojową dwupiętrową leśniczówkę. To znaczy zwiedzałam z zewnątrz, patrzyłam przez jedno jedyne na wpół wybite okno i piwnicę, nie było tam jak wejść, bo wszystko zaryglowane, kraty, kłódka, mimo że od dwudziestu lat z kawałkiem już jest zamknięta i leśnictwo z niego nie korzysta. Ale wandale i czas nie dały za bardzo o sobie znać, bo domek ten jest ukryty bardzo głęboko w lesie. Jest teraz kompletnie niczyj, więc gdyby ktoś bardzo chciał, mógłby jakoś pozbyć się tych krat, kłódki, wkroczyć tam i sobie tam po prostu zamieszkać, bo są tam chyba nawet szczątkowe meble, wiekowy kwiatek z tego co widziałam przez tą delikatnie wybitą szybę. Mama ma dużo wspomnień z nim związanych, pierwsze wesele na którym świadkowała, ucieczki z domu do tegóż domku wraz z siostrami kiedy to pokłóciły się z rodzicami, słuchałam sobie ich wszystkich i czułam dobrze. :3 Podruidowałyśmy jeszcze trochę dzisiaj, zajechałyśmy do mojego dziadka który też zresztą mieszka samotnie w lesie, ale tak bardziej przy drodze. xD No i wróciłam. W poprzednich dniach za to wychodziłam sobie na spacerki z moimi starymi gimbo-koleżankami o których sobie przypomniałam, a one o mnie albo i druidowałam samotnie, korzystam z wiosny po prostu. :3
Dzisiaj byłam z mame na rowerach, nad żabim stawem gdzie rozdzielałam kopulujące żabki, robiłam im zdjęcia i naduszałam żeby zaczęły piszczeć/krzyczeć jak te forsowane na 4chanie. xD Oczywiście nie tak żeby skrzywdzić bo żabofil tutaj hir. Chodziłam szlakiem czerwono-pomarańczowej chemikaliowej Pokaż całość