Pierwszy raz widziałam go kościele, podczas Bożego Ciała. Tego dnia ujrzałam JEGO. Brunet, oczy zielone i komża włożona na sutanelę. Zrozumiałam, że to TEN. Straciłam dla niego głowę, zamiast chodzić na mszę o godzinie 6.00, chodziłam na 7.00 (także w niedzielę). Po miesiącu stało się to. Zaraz po obrzędzie pokoju (i Baranku Bożym naturalnie), nadszedł czas na przyjęcie Komunii. Moje wargi dotknęły Ciała Chrystusowego, które pochodziło z rąk kapłana. Gdy odchodziłam i powiedziałam "Amen" nasze spojrzenia się przecięły. Wyszłam z kościoła rozkojarzona, przez co zapomniałam o moim śpiewniku. Wtedy ujrzałam jego. Biegł bardzo szybko (prawie jak chłopcy z mojej klasy) i krzyknął: "Hej, Twój śpiewnik!". Natychmiast się odwróciłam i pomyślałam "skąd wiedział, że jet mój?". Po zapytaniu tym (oraz podziękowaniu naturalnie) był trochę zakłopotany, aż wykrztusił "bo ja... zawiesiłem mój wzrok na Tobie". Zarumieniona odpowiedziałam, iż ja nie jestem bez winy. Po miłej pogawędce zapytał: "Przepraszam, ale nawet nie wiem jak masz na imię, czy mogę się dowiedzieć?" Lekko speszona odpowiedziałam: "Izabela". Nieznajomy ministrant z nieśmiałym uśmieszkiem powiedział: "ładne", a ja: "dziękuję". Po kolejnym miesiącu dał mi pierścionek (podobno jego tata dał jego mamie, dziadek babci i tak pokoleniami) i zapytał czy byłabym gotowa towarzyszyć mu jako jego partnerka na mszy. Byłam zachwycona, a on dodał oliwy do ognia obdarowując mnie lekkim pocałunkiem w policzek. Ja głupia, oczarowana tym wszystkim zgodziłam się. O godzinie 6.32 stał na moim ganku z bukietem polnych stokrotek (jest to mój ulubiony rodzaj kwiatów) w jego odświętnych butach. Po 4 miesiącach sielanki, zaprosił mnie na uroczystość karnawałową, która odbywała się w jego szkole. Byłam przekonana, iż będzie odbywało to się tak, jak w mojej szkółce katolickiej (wspólna modlitwa i poczęstunek w postaci herbatników z herbatą). Moje oczy spotkało wielkie zdumienie, gdy zobaczyłam roznegliżowane nastolatki wraz z ich towarzyszami bez koszulki. Tańczyli w sposób dla mnie niezrozumiały i ta bestialska muzyka... Chciałam wyjść i szukałam Mirka (tak się nazywał, przepraszam za to, iż nie wspomniałam o tym wcześniej), gdy zauważyłam, że tańczy w gronie tych niewyrachowanych nastolatków. Wybiegłam z płaczem. W domu się pomodliłam i zasnęłam. Wydzwaniał do mnie całymi dniami, ale ja się nie poddawałam. Było mi niezmiernie przykro, ale musiałam zakończyć tę znajomość. Pewnego razu zostałam trochę dłużej po mojej mszy na 6.00 (powróciłam do starego trybu życia) i pozostawiłam obrączkę w miejscu, gdzie Mirek się przebiera. Teraz jest mi już lepiej. Czuję, że Bóg dał mi moc, o którą go prosiłam.
PS Wstydzę się swoich czynów, ale mam nadzieję, iż nie zasłużę na Wasze (a zwłaszcza Twoje, Justyno) potępienie.
Pozdrawiam Izaura Marion Cecylia.
Pierwszy raz widziałam go kościele, podczas Bożego Ciała. Tego dnia ujrzałam JEGO. Brunet, oczy zielone i komża włożona na sutanelę. Zrozumiałam, że to TEN. Straciłam dla niego głowę, zamiast chodzić na mszę o godzinie 6.00, chodziłam na 7.00 (także w niedzielę). Po miesiącu stało się to. Zaraz po Pokaż całość