Login:
Hasło:
Niedziela, 18/03/2012
News
Konkursy
Recenzje
Relacje
Koncerty
Wywiady
Teledyski
Biografie
Płyty
Teksty piosenek
Stacje Tv
Galerie
Newsletter
Forum
Katalog branżowy
Alternatywa
Pop
Rock
Metal
Hip-Hop
Klubowa
folk
RSS News
RSS Recenzje
Muzyka.pl:»Strona główna»Wywiady»Andrzej Piaseczny o tym, co dobre w życiu
Andrzej Piaseczny o tym, co dobre w życiu
Środa, 22 lutego 2012 roku
J. Poremba"Spisem
rzeczy ulubionych", albumem skomponowanym w całości przez Seweryna
Krajewskiego, Andrzej Piaseczny objawił nam nieznane dotąd,
melancholijne i dojrzałe oblicze. Ale jeśli myślicie, że za sprawą
"Chodź, przytul, przebacz" poznaliście wokalistę na wylot, bardzo się
mylicie. W poniższej rozmowie Piasek opowiada nam m. in. o tym, „co dobre” w życiu czterdziestolatka, o swoim wyjeździe do USA i inspiracjach, które towarzyszyły mu przy tworzeniu nowej płyty „To, co dobre”.
Aleksandra Basiukiewicz: Niedawno obchodził Pan urodziny. Jak czuje się Pan w roli „mężczyzny po czterdziestce”? Bo wygląda Pan znakomicie!
Andrzej Piaseczny: Podobno życie faceta naprawdę dopiero po
przekroczeniu czterdziestki nabiera kolorów. Ja jeszcze nie zdążyłem się
zorientować, czy to prawda, ale faktycznie przekroczyłem tą barierę i
niedawno miałem czterdzieste pierwsze urodziny. Czuję się dobrze.
Jeszcze chodzę (śmiech).
A.B.: Czyli nie czuje Pan przypływu lat?
A.P: W pewnych kwestiach czuję, ale są to kwestie, o których nie
wypowiada się w wywiadach prasowych (śmiech). Poza tym myślę, że póki
nie ma jakiś przypadłości chorobowych i fizycznych, to każdy wiek jest
dobry. Nie mamy wyjścia. Musimy brać za „dobrą monetę”
każdy wiek, w którym jesteśmy. Natomiast największym nieszczęściem
jest, kiedy nasz codzienny dzień jest taki bezbarwny, ale to już zależy
od nas samych.
A.B.: A jak wygląda codzienny dzień Andrzeja Pasiecznego?
A.P.: Mój dzień rzadko kiedy jest codzienny. Każdy jest mało
powtarzalny. Od wielu lat żyję jedną nogą w samochodzie. Kiedy jest
sezon koncertowy, bardzo często podróżuję, więc te dni, mimo tego, że są
powtarzalne w sensie grania koncertów, to tak naprawdę są zupełnie
inne, bo odwiedzam inne miejsca, spotykam na swojej drodze nowych ludzi.
Natomiast kiedy mam możliwość trochę odpocząć w domu, to oczywiście
śpię, śpię i jeszcze raz śpię. Niestety niespecjalnie na realizację tych
zaległości sennych pozwalają mi moje psiaki, z którymi każdego ranka
trzeba wychodzić na spacer. Oczywiście traktuję to z uśmiechem. Ale tak
jak powiedziałem, moje dni na szczęście nie są codzienne i to jest
wyjątkowo przyjemne w tym zawodzie.
A.B.: A te poranne spacery umilają Panu również górskie widoki. Podobno mieszka Pan w Górach Świętokrzyskich. Czy to prawda?
A.P.: Tak, mieszkam w Górach Świętokrzyskich. To jest tak, że to
moje miejsce znam już na wskroś, jego każdy zakamarek. Jednak z drugiej
strony, kiedy idę na taki poranny czy wieczorny obchód, psy domagają
się, żeby je troszeczkę poganiać, więc mam wtedy możliwość
przespacerować się, podtykać różnych roślin i zajrzeć w nowe miejsca. To
z pewnością jest bardzo ciekawe w takim wiejskim życiu.
A.B.: Dlaczego wybrał Pan akurat to miejsce? Zazwyczaj artyści
starają się mieszkać jak najbliżej Warszawy, ponieważ wiele się w niej
dzieje. Czy postąpił Pan inaczej, aby odpocząć od tego wielkomiejskiego
zgiełku?
A.P.: Myślę, że kiedy projekt budowy autostrad zostanie dokończony,
to artyści będą mieli większą łatwość tego, żeby mieszkać poza
Warszawą, a dojazd do niej zajmie im znacznie mniej czasu. Jestem często
w Warszawie właśnie ze względu na tę pracę, ale kiedy praca się kończy,
po prostu muszę mieć jakieś swoje miejsce, gdzie tego zgiełku nie ma.
To jest związane z moimi potrzebami, taki mam charakter. Są ludzie,
którzy nie potrafiliby wytrzymać w takim zaciszu ani godziny, mają
potrzebę uczestniczenia w życiu miejskim. Ja wręcz przeciwnie. Cieszę
się na każdy dzień, który mogę spędzić w domu.
A.B.: Można powiedzieć, że stroni Pan od rozgłosu w mediach. Co więc skłoniło Pana do wzięcia udziału w programie „The Voice of Poland”?
A.P.: Na pewno nie chęć bywania na portalach plotkarskich. Proszę
mi wierzyć, że właśnie dlatego, że odnoszę sukcesy zawodowe i nagrywam
płyty, które cieszą się dużym zainteresowaniem słuchaczy, mogłem być w
takim miejscu. To był świetny program muzyczny, który nie wymagał ode
mnie tańców na lodzie tylko uczestniczenia w nim jednocześnie jako
artysta, juror i trener. Doprowadziłem do finału fajnego uczestnika, w
którego wierzę w dalszym ciągu. Nadal nie prowokuję swoją osobą do tego,
aby zainteresowały się mną portale plotkarskie. Jestem tak długo w tej
przestrzeni medialnej i napisano o mnie tyle różnych rzeczy, że już po
prostu nie ma żadnych nowości. Dlatego się o mnie nie pisze. I bardzo
dobrze! Bo ja takiego wspomagania w swojej karierze nie potrzebuję. Nie
szukam tanich sensacji i jeśli poszedłem do programu telewizyjnego, to
tylko po to, aby w nim uczestniczyć, a nie, żeby pojawiać się na
stronach tanich gazet.
A.B.: Powiedział Pan, że lubi przebywać w spokojnych miejscach. Jednak, aby nagrać płytę „To, co dobre”, pojechał Pan do Stanów Zjednoczonych, które często kojarzą się z tzw. „życiem w biegu”.
Dlaczego nagrywał Pan za granicą? Nawet mogłoby się wydawać, że tego
typu zabieg stał się ostatnio popularny wśród artystów. Czy w Polsce nie
ma możliwości na to, żeby stworzyć dobrą płytę?
A.P.: Jeśli stało się to popularne, czego nie do końca
miałem świadomość, to zapewne z powodu możliwości, które przyniósł nam
rozwój świata. Teraz tak naprawdę nie trzeba nawet wychodzić z domu,
żeby w różnych miejscach na świecie móc nagrać płytę. Ludzie często
myślą o Ameryce przez pryzmat Nowego Jorku, Chicago czy Los Angeles, a
to nie jest prawdziwa Ameryka. Przeważającą część Ameryki stanowią małe
miasteczka, a studio, w którym nagrywałem, znajduje się właśnie w jednym
z nich, kilka godzin jazdy samochodem od Nowego Jorku, czyli nie w
takim zgiełku. Dlaczego wyjechałem? Wyjechałem z powodu pewnych
szczęśliwych przypadków, które doprowadziły mnie w tamto miejsce.
Spotkałem świetnych ludzi, którzy sprawili, że ta płyta jest moim
zdaniem wyjątkowa. Jednak to nie znaczy, że tej wyjątkowości nie można
było znaleźć tutaj. Szukałem jej w Polsce, wielokrotnie ją odnajdywałem i
nadal będę szukał. To nie jest tak, że pojechałem do Ameryki, odkrywać
Amerykę. Po prostu pojechałem odetchnąć inną atmosferą, nie innym
powietrzem tylko innymi ludźmi. Okazało się, że trafiłem pod skrzydła
Henry`ego Hirscha. To jest facet, który zrobił i nagrał wiele dobrej
muzyki w swoim życiu i można mu się zawierzyć absolutnie bez reszty. W
związku z tym postanowiłem poprosić go, aby przedstawił swój sposób
widzenia piosenek, które zgromadziłem. Wydaje mi się, że to przyniosło
dobre efekty. To było spotkanie człowieka z człowiekiem, którzy nic o
sobie nie wiedzą, ale właśnie to dało im możliwość zaistnienia w nowej
przestrzeni. Wyjechałem tam, żeby tutaj wrócić i nie nagrywałem płyty na
rynek amerykański ani żaden inny. Naprawdę nie pojechałem tam po „złote runo”.
A.B.: Skoro płyta powstała za granicą, nie myślał Pan o tym, aby napisać jakiś utwór w języku angielskim?
A.P.: Nie, ponieważ mój język jest moją siłą. Jestem „słowoskładaczem”
i nawet jeśli moich tekstów nie można byłoby uznać za poezję, z całą
pewnością wkładam w nie wiele emocji. Nie planuję, aby znaleźć się na
rynku zagranicznym, więc nie uznaję tego za celowe.
A.B.: Co Pana inspiruje przy tworzeniu tekstów piosenek?
A.P.: To może trywialne, ale przeżywam życie. Nie potrafię
pisać udawanych piosenek i zawsze wartością mojej muzyki i tekstów był
duży emocjonalizm. Muszę przeżywać życie, aby mieć coś do opowiedzenia.
To są w pewnym sensie uniwersalne historie, w których każdy może się
odnaleźć. Ja oczywiście opowiadam o sobie i bliskich mi ludziach, ale
jeśli ktoś potrafi i ma ochotę odnaleźć siebie w tych piosenkach, to
zapraszam.
A.B.: Pana nowa płyta nosi tytuł „To, co dobre”. Jak można go interpretować?
A.P.: Najłatwiej jest po prostu wysłuchać tytułowej
piosenki, bo ona wszystko tłumaczy. Tłumaczy to, co od pewnego czasu
jest moim celem. Piosenka „To, co dobre”
opowiada o tym, jak cenne w naszym życiu są momenty drobnego szczęścia,
jak my sami nie zwracamy na nie uwagi i ile przy tym tracimy. Szczęście
jest motorem życia, które sprawia, że chce się nam żyć. Kiedy je
odczuwamy, jesteśmy w pełni człowiekiem. Ta piosenka jest takim moim
manifestem do was, którzy będziecie chcieli ją przyjmować, abyśmy nie
mijali tego, co jest dobre w naszym życiu.
A.B.: A czy Pan jest szczęśliwy?
A.P.: Bywam szczęśliwy. Szczęście odnajduję we wszystkich
przyjemnościach życia, w tym że udaje mi się nagrać dobrą płytę, że mam
wokół siebie przyjaciół. Każdy powód do czerpania radości z życia jest
dobry.
A.B.: Proszę opowiedzieć, jak narodził się pomysł na „zbuntowaną” piosenkę „Miłość nie chce czekać”?
A.P.: Historie przychodzą do głowy najłatwiej, kiedy sami je przeżyliśmy lub gdzieś zasłyszeliśmy. Historia piosenki „Miłość nie chce czekać ani dnia”
jest dwuwymiarowa. Pomyślałem o przedstawieniu rzeczywistości, która
potrafi nas dotknąć zarówno kiedy jesteśmy dziećmi jaki i później, kiedy
wcielamy się w rolę rodziców. Niecierpliwość każdego młodego organizmu,
który się zakochuje, jest tak wielka, że czasami potrafi doprowadzić do
mało rozsądnych posunięć. Wydaje nam się, że rodzice, dbając o nasze
dobro, w rodzinnym domu fundują nam jakąś klatkę, a to w rzeczywistości
nieprawda. Piosenka opowiada o dzieciaku, który ucieka z domu w pogoni
za miłością, matce zostawia na stole kartkę, że musi go zrozumieć, bo to
jest miłość i nie ma od niej odwrotu. Chciałem tu również zwrócić uwagę
na to, że każde dziecko też może być kiedyś rodzicem i też może
doświadczyć takiego obrotu sprawy, będąc w przeciwnym położeniu. Myślę,
że ta historia jest dosyć prawdopodobna i ciekawa szczególnie dla tych,
którzy ją przeżyli. Natomiast ten tekst znajduje ujście w dwóch
ostatnich wersach, które mówią, że każdy rodzic i każde dziecko musi
pamiętać o tym, że ich związek, choć w sercu będzie istniał zawsze,
kiedyś dobiegnie pewnego kresu. Na koniec tym, co każdy rodzic jest w
stanie zapewnić swojemu dziecku, jest zapalone światło w oknach i
świadomość dziecka, że może do tego rodzinnego domu w każdej chwili
wrócić.
A.B.: A utwór „O wiolonczelach”? Czy ma być receptą dla nieśmiałych osób na zawieranie nowych znajomości?
A.P.: Formę tej piosenki przyjmuję z uśmiechem, ale
faktycznie w pewnym sensie tak jest. Ja sam w przeszłości byłem
nieśmiałą osobą i wiem, jak to jest, kiedy gdzieś tam w towarzystwie
ktoś nieznajomy przykuje naszą uwagę. Mamy wtedy taką myślówkę „podejść-nie podejść, zagadać czy nie, a jeśli tak, to na jaki temat”.
Tak naprawdę zawsze warto podejść i porozmawiać na obojętnie jaki temat
choćby po to, żeby przekonać się, że ta osoba jednak nie wzbudza w nas
większego zainteresowania. Zawsze najgorsze są takie momenty, kiedy
rezygnujemy i później mamy do siebie o to pretensje.
A.B.: Skąd pomysł na teledysk do piosenki „To, co dobre”?
A.P.: Uczciwie mówiąc, nie ma tam wielkiej historii, ale sam
pomysł należy do mnie. Próbuję w nim przedstawić człowieka, który
spostrzega radości życia, przemierza drogę, której każdy centymetr
niesie ze sobą coś nowego, ciekawego.
A.B.: Gdzie i jak długo był kręcony?
A.P.: Teledysk powstawał w okolicach Wrocławia, a właściwie u
stóp Góry Św. Anny. Realizowała go Grupa 13, za co im bardzo dziękuję,
bo jestem zadowolony z efektu. Kręciliśmy cały jeden dzień. ?
A.B.: Co uważa Pan za swoje największe osiągnięcie do tej pory?
A.P.: Myślę, że trwanie przez te dwadzieścia lat z mniejszym
lub większym powodzeniem, że jestem jednak na tej scenie i udaje mi się
co jakiś czas proponować zbiór moich myśli w postaci płyty. Możliwość
wspinania się na szczyt i kilkukrotne bycie na nim jest dla mnie
naprawdę wielką nagrodą.
A.B.: Kiedy planuje Pan koncerty dla szerszej publiczności?
A.P.: Przełom zimy i wiosny jest takim momentem, kiedy
przygotowujemy się do koncertów, ja dokonuję pewnych zmian w programie,
więc jest to raczej okres pracy, ale zapraszam w sezonie letnim, to
będzie zupełnie nowa odsłona mnie.
A.B.: Czy podczas tych letnich koncertów publiczność może spodziewać się również utworów z Pana wcześniejszych płyt?
A.P.: Zdecydowanie. W sezonie letnim gram koncert typu „Best of”,
czyli wszystkie piosenki, które są mniej lub bardziej znane oraz
wszystkie hity. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie,
przychodząc na koncerty plenerowe, chcą się po prostu dobrze bawić, a
ja, w ramach działalności usługowej (śmiech), staram się im ten czas
umilić.
FACEBOOK
WYKOP
BLIP
Komentarze»(0)
video.pl
Glaca powraca
Sobota, 17 marca 2012
Treści reklamowe
Śliwa debiutuje
Sobota, 17 marca 2012
Impreza promocyjna już jutro!
Spotkaj sie z Edytą Górniak
Sobota, 17 marca 2012
Mile Stone Jazz Club zaprasza na koncerty
Piątek, 16 marca 2012
Dzisiaj Grey Zone, jutro BluesMobile Band
ROCK IN SZCZECIN FESTIVAL - już za 2 tygodnie
Druga część trasy Deathcore Legion Tour
Marionette supportem Deathstars
Granie na Żywo 19 marca
Öszibarack w Warszawie i L.U.C...
Jedna z największych gwiazd z Estonii wystąpi gościnnie w Białymstoku
"Broadway Street - The Show" już 29-go marca
Wiosenne koncerty Artrosis i At The Lake
Marcowy Pepsi Rocks w Hard Rock Fafe Warsaw
Premiera albumu Kuśka Brothers "Czy jest tu fajnie...?"
Wypowiedz się na forumOstatnie wypowiedzi z forum
All rights reserved © 2012 muzyka.pl
Polityka prywatności.
Reklama
Kontakt
Współpraca
program tv
moda
modelki
piłka nożna
noclegi w górach
"
Pokaż całość