Bo uświadomił sobie, że wreszcie miał święty spokój. Że mógłby robić wszystko na co tylko miał ochotę, i nikt nie zwróciłby mu uwagi ani nie żądał od niego pieniędzy. Przypomniał sobie jak to było, kiedy po ulicach stąpały setki głupich, pustych i nic nie wartych ludzi, których nie obchodziło nic poza ich własnymi tyłkami. Wspomniał bandy rozwrzeszczanych nastolatek, które tratowały się żeby dostać bilet na koncert kolejnej żałosnej amerykańskiej gwiazdeczki, albo te, które obwieszały swoje pokoje plakatami ze zmierzchu. W głębi serca cieszył się także z tego, że wreszcie skończyły się te durne demotywatory o cukrze. Uświadomił sobie, że teraz był najinteligentniejszą istotą na tej wyeksploatowanej planecie. Nie żeby wcześniej tak nie uważał. Zawsze, kiedy mijał dresiarzy i małe dzieci posługujące się slangiem, miał ochotę zrównać je z ziemią. A teraz ? Teraz ich wreszcie nie było. Tak, takie życie mogłoby być piękne. Do czasu. Ale teraz nie było już odwrotu. Spadał, ale niedługo rozbije się na ciągnącym się u stup wieżowca asfalcie. Najprawdopodobniej przeżyje, ale nie będzie nikogo, kto mógłby mu pomóc.
Bo uświadomił sobie, że wreszcie miał święty spokój. Że mógłby robić wszystko na co tylko miał ochotę, i nikt nie zwróciłby mu uwagi ani nie żądał od niego pieniędzy. Przypomniał sobie jak to było, kiedy po ulicach stąpały setki głupich, pustych i nic nie wartych ludzi, których nie Pokaż całość