Ach.
Death Note, przyjemny animiec.
W eLusiu zakochałam się już od zapowiedzi drugiego odcinka w pierwszym epizodzie. TAK INTELIGNENTNY, TAK CUDOWNYNDYRBVEID*__* 25 odcinek był dla mnie... tragedią, istną tragedią.
Wszystko straciło wtedy dla mnie sens.
Light stracił najmniejszą cząstkę nie-nienawiści do niego.
Na mych policzkach zalśniły łzy.
Nie docierało to do mnie.
Nie rozumiałam jak, nie rozumiałam DLACZEGO.
Ogólnie rozpacz dzieciaka, które się zakochało w fikcyjnej postaci.
No ale Mello kurde, Near kurde, pan ZabićZabić (Mikami) kurde. To słodziaki były. :3
Z czasem pogodziłam się ze strasznymi wydarzeniami 25 odcinka.
Light jednak pozostał przeze mnie znienawidzony, aż do ostatniej minuty anime.
DN (moje inicjały - to przeznaczenie!) zaczął być też zabawny. Ale może to przez te nocne wakacyjne fazy... wiesz jak to bywa. o.o Dosłownie rżałam ze śmiechu na niektórych odcinkach, hitem było to:
WŁĄCZCIE PROGRAM DEMAGAWY!
"BLABLABLSASAABDJSDUSAABHS"(JAPOŃSKA GADANINA) "AAAAAAAAA" BUM! "AAAAA" "ASBSBABABASJDJSUFNFHUJIIIWHD" "AAAAAAAAAAA"
ONI TAM CIĄGLE W TLE - "AAAAAA! BUM! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA....!"
Nie pamiętam, który to odcinek, ale do dzisiaj, jak tylko usłyszę pierwsze sekundy utworu "Teology of death" to zaczynam się śmiać XD
Chciałam znaleźć, w którym odcinku to było, ale moje poszukiwania zakończyły się porażką. :c No trudno.
I co za "Lucjanek", kuźde? D: Nazywanie L'a inaczej niż eLuś, L lub Lawliet nie wchodzi w grę! A "Ryuzaki" to już w ogóle susz nad sucharami.
L to L. ♥
Ach.
Death Note, przyjemny animiec.
W eLusiu zakochałam się już od zapowiedzi drugiego odcinka w pierwszym epizodzie. TAK INTELIGNENTNY, TAK CUDOWNYNDYRBVEID*__* 25 odcinek był dla mnie... tragedią, istną tragedią.
Wszystko straciło wtedy dla mnie sens.
Light stracił najmniejszą Pokaż całość