Jestem cholernie nastrojową osóbką. A nastrój w mojej szkole nie jest dobry. To duża szkoła, dystans uczeń-nauczyciel jest nie do przełamania, nauczyciele traktują nas z przeraźliwą wyższością. Nie ma zainteresowania, to jest najgorsze. Nie znoszę nauczycieli, którzy swoją pracę traktują jako "zrobić swoje i iść do domu". Koło grupki zagubionych, stojących na korytarzu, panikujących pierwszaków przeszło conajmniej kilkunastu profesorów. N I K T z nich nie spróbował chociażby powiedzieć im, gdzie jest aula. Przechodzili oni również obok samotnie stojących w kącie, czasem zapłakanych uczniów, którzy zostają w internacie. Myślicie, że ktokolwiek na nich spojrzał? Odwracali głowy na bok i udawali, że nic się nie dzieje. A moja klasa? Banda rozwydrzonych dziewczynek, którch całym życiem jest imprezowanie i kupowanie nowych szmatek. Nie rozmawiałam dziś z nikim, tylko obserwowałam. Wiedziałam na co się piszę, wiele słyszałam o tej szkole - to piekło, traktowanie ludzi jak maszyny, dla których jedyną drogą jest droga do sukcesu. Mam słabą psychikę i raczej długo tak nie pociągnę, to test dla mojej osobowości. Test na śmierć i życie.
Jestem cholernie nastrojową osóbką. A nastrój w mojej szkole nie jest dobry. To duża szkoła, dystans uczeń-nauczyciel jest nie do przełamania, nauczyciele traktują nas z przeraźliwą wyższością. Nie ma zainteresowania, to jest najgorsze. Nie znoszę nauczycieli, którzy swoją pracę Pokaż całość