Jak wolny marzyciel, włóczę się bez celu, mając w tym nieskazitelny cel. Wznoszę się ponad siebie, a później upadam, uderzając o ziemię i łamiąc wszystkie kości. To po prostu tak działa. Nieustający krąg, który prędzej czy później ustanie, bo nic nie jest wieczne. Po raz kolejny pragnę ratować świat. Po raz kolejny wiem, że nie potrafię tego zrobić. Tak cholernie chcę uszczęśliwić wszystkich. Tak cholernie pieprzę sprawy. Nie zadowolę ich, mając do dyspozycji jedną mnie. Zawód jest jak policzkowanie. Moja wina, moja bardzo wielka wina. Znalazłam narkotyk idealny. W jego ramionach świat odpływa. Odpływa wstyd, który jak fala powraca, kiedy nasze palce przestają się splatać. Tlen. Potrzebuję tlenu.
Jak wolny marzyciel, włóczę się bez celu, mając w tym nieskazitelny cel. Wznoszę się ponad siebie, a później upadam, uderzając o ziemię i łamiąc wszystkie kości. To po prostu tak działa. Nieustający krąg, który prędzej czy później ustanie, bo nic nie jest wieczne. Po raz Pokaż całość