Psychiatryk to inny świat, jeżeli nie wiesz czego się spodziewać, to pierwszy dzień jest szokiem, zależy dla kogo, ja osobiście za pierwszym razem z uśmiechem mówiłam do matki, że chyba ją pojebało, jeżeli myśli że ja tu zostanę... Raz, podczas drugiego pobytu przybyła do nas pewna Roksana, spoko kobita, chwilę siedziała między nami na kanapie (ten szpital był wypasiony, wygodne skórzane kanapy z wielkimi poduchami, pokoje gier i zabaw, salon telewizyjny...) Po chwili słuchania nas w milczeniu wybuchła psychicznym śmiechem i zaczęła wciąż beztroskim głosem mówić, że tutaj nie wytrzyma nawet dnia, i siedziała resztę czasu na krześle pod drzwiami wyjściowymi oddziału.... Potem się ogarnęła i przywykła do nieogarniętej codzienności. Większość osób miało tam wspaniałe charaktery, byli naprawdę tolerancyjni, o dobrym sercu i z odpowiednią ilością humoru. Ale zawsze też były kwiatki, które niewyobrażalnie odstawały i były jedyne w swoim rodzaju, był dzieciak który cierpiał na różne przypadłości, ale najbardziej zapamiętali go wszyscy za to, że nigdy nie wiedział kiedy jest najedzony, ciągle kradł jedzenie każdemu kto zapomniał je schować odpowiednio. Byly osoby z różnymi odmianami depresji, schizofrenii... Niektórzy ciągle zdołowani, inni beztroscy i wolni, jednych po lekach wykręcało mimowolnie, najbardziej denerwujące było to, że zabierali elektronikę o określonych godzinach, a ładować można było wyłącznie w nocy, zero kabli, sznurków, lakier do paznokci był nawet zakazany, zero osobistych lusterek, sztućców... Strasznie tęsknię za tą atmosferą przyjaźni, totalnego dystansu do siebie, mieliśmy takiego Huberta, koksisty dres, ale mimo to wspaniały człowiek, charyzmatyczny mimo swoich problemów które właśnie wiązały się z funkcjonowaniem wśród ludzi. Zawsze go kopał prąd, być może dla tego w jakich bluzach się nosił? kołdry tam każdego zresztą kopały prądem, nawet biedne pielęgniarki... Z czasem Hubert stał się w naszych oczach fatum, a zarazem super bohaterem, skazanym na jedność z elektrycznością, tworzyłam o tym kilka komiksów, był mały Piotrek, który nie panował nad agresją, analogicznie był Hulkiem... Było tego więcej... A poza tym nasłuchałam się także kilku opowieści, jak np o satanistkach z ostatniego pokoju, które malowały po ścianach własną krwią, Dopadła nas jedna "rzekoma" impreza z "świeżbem" czy czymś takim... Przychodził tam ksiądz, aktor, było pełno zajęć, także lekcyjnych... I co najśmieszniejsze, najmniej w tym wszystkim jest badań, pobiorą krew, pogadają z tobą raz na kilka dni, a reszta to to co gadają o tobie piguły, mnie usmarowały jako osobę mającą problemy z odnalezieniem się wśród rówieśników, że niby siedziałam na początku całe dnie w swojej sali, prawda, tak było, ale robiłam to, bo mój kolega z sali, a może nawet przyjaciel miał straszne trudności z tym, cierpiał na nie wiadomo jakie lęki i inne bzdety, towarzyszyłam mu i pomagałam jak mogłam niemalże cały czas, zresztą nie mu jednemu. Mam najwyraźniej parcie na docenienie moich czynów, ale w koniec końców i tak najbardziej dobił mnie wypis po... Nie pamiętam nazwy tego wydarzenia, jest to rozmowa z dyrektorem w wielkiej sali gdzie świadkami są studenci, lekarze, i masz otwarcie rozmawiać o tym co ci dolega.(odbyłam tylko takie jedno, za pierwszym razem wypisała mnie matka) Wypisali mi mendy jedne, że mam problemy, jestem aspołeczna, i sfeminizowana, że tak naprawdę jestem kobietą ze względu na Temarina, śmieli nawet twierdzić, że mam problemy z jedzeniem... I na koniec zgadnijcie! Po tym całym pobycie napisali mi, że jestem za młoda by stwierdzić czy jednak jestem trans, a był to główny powód mojego pobytu tam, więc pytam się po cholerę to wszystko było? Chociaż tak naprawdę odpowiedź znam dobrze, wszyscy na boku się zmówili że mnie tutaj zachęcą (nie, serio :3 nie żartuje ani to nie żadna schiza!)... że zachęcą mnie do tego poprzez obiecane badanie które mi pomoże w przyszłości ze zmianą płci, a głównie badali moje problemy tematu jak wygląda moja depresja, dla czego niechętnie chodzę do szkoły... Wszyscy tylko o tym trąbili. Ale Ch*j! Było warto : D.
Psychiatryk to inny świat, jeżeli nie wiesz czego się spodziewać, to pierwszy dzień jest szokiem, zależy dla kogo, ja osobiście za pierwszym razem z uśmiechem mówiłam do matki, że chyba ją pojebało, jeżeli myśli że ja tu zostanę... Raz, podczas drugiego pobytu przybyła do nas pewna Roksana, spoko Pokaż całość